Fiacik z gór
Started By
SAS
, 03 lis 2007 18:04
223 odpowiedzi na ten temat
#1 OFFLINE
Napisany 03 listopada 2007 - 18:04
Witam wszystkich serdecznie.
Od dnia wczorajszego oficjalnie stałem się właścicielem Maluszka, który zostal mi sprezentowany przez rodziców. Zostal mi on już obiecany zaraz po zakupie tj. w lipcu 2001 ale zawsze był on samochodzikiem rodzinnym, na którym mój ojciec szkolił moją technikę jazdy. Zawsze miałem sentyment do tego bolidu i teraz gdy zostal mi on dany bardzo bym chcial go uchronić od zagłady, dodam niechybnej jeżeli się za niego nikt nie weźmie.
Fiat 126p, rok produkcji: grudzień 1993r. Bielsko-Biała. Pierwsza rejestracja styczeń 1994. Pierwszy właścicielem byla mieszkanka Bielska i wtedy to maluch dostal dwa dzwony w tył i przód. Drugi właściciel a sąsiad rodziców poprawiał jak potrafił po lakiernikach (sam jest malarzem pokojowym ) ale auto do tej pory nosi znamiona nie fachowości tamtej pracy. Mój tata jako trzeci właściciel z blacharką nie robil nic oprócz kilku poprawek podkładem. Jest mechanikiem i dlatego samochodzik śmiga i jest wpełni sprawny. Przynajmniej taki był aż jakiś rok temu tata sobie odpuścił mając w planach zakup nowego samochodu i takim to sposobem dostałem maluszka "złomka", którego bardzo bym chcial odratować, choć przyznam że z kasą u mnieteż krucho bo wszystko idzie w nowe mieszkanko i na studia zaoczne.
Niestety nie mam wiedzy na temat blacharki i lakierowania. Jestem mechanikiem po technikum a teraz zajmuje się handlem. Dlatego też prośiłbym o wszelkie rady na temat blacharki i malowania.
Zdjęcia zamieszcze jutro jak je tylko porobie w plenerze.
Pozdrawiam
SAS
P.S. Garażu też nie mam ale za to dużo chęci i mocne pragnienie żeby ten maluszek jeszcze śmigał długie lata po naszych dziurawych drogach
Od dnia wczorajszego oficjalnie stałem się właścicielem Maluszka, który zostal mi sprezentowany przez rodziców. Zostal mi on już obiecany zaraz po zakupie tj. w lipcu 2001 ale zawsze był on samochodzikiem rodzinnym, na którym mój ojciec szkolił moją technikę jazdy. Zawsze miałem sentyment do tego bolidu i teraz gdy zostal mi on dany bardzo bym chcial go uchronić od zagłady, dodam niechybnej jeżeli się za niego nikt nie weźmie.
Fiat 126p, rok produkcji: grudzień 1993r. Bielsko-Biała. Pierwsza rejestracja styczeń 1994. Pierwszy właścicielem byla mieszkanka Bielska i wtedy to maluch dostal dwa dzwony w tył i przód. Drugi właściciel a sąsiad rodziców poprawiał jak potrafił po lakiernikach (sam jest malarzem pokojowym ) ale auto do tej pory nosi znamiona nie fachowości tamtej pracy. Mój tata jako trzeci właściciel z blacharką nie robil nic oprócz kilku poprawek podkładem. Jest mechanikiem i dlatego samochodzik śmiga i jest wpełni sprawny. Przynajmniej taki był aż jakiś rok temu tata sobie odpuścił mając w planach zakup nowego samochodu i takim to sposobem dostałem maluszka "złomka", którego bardzo bym chcial odratować, choć przyznam że z kasą u mnieteż krucho bo wszystko idzie w nowe mieszkanko i na studia zaoczne.
Niestety nie mam wiedzy na temat blacharki i lakierowania. Jestem mechanikiem po technikum a teraz zajmuje się handlem. Dlatego też prośiłbym o wszelkie rady na temat blacharki i malowania.
Zdjęcia zamieszcze jutro jak je tylko porobie w plenerze.
Pozdrawiam
SAS
P.S. Garażu też nie mam ale za to dużo chęci i mocne pragnienie żeby ten maluszek jeszcze śmigał długie lata po naszych dziurawych drogach
#2 OFFLINE
Napisany 03 listopada 2007 - 18:12
Garażu też nie mam
I to stanowi duuuuuuży problem wiem bo też tak zaczynałem pierwszy raz robiłem rozrusznik w zimie pod blokiem na parkingu
Ale do odważnych świat należy
#4 OFFLINE
Napisany 03 listopada 2007 - 22:23
Wielkie dzieki za słowa otuchy.
Przemyślałem dziś sprawe i obgadałem z tatą, że na pierwszy ogień idzie kontrola układu hamulcowego tak żeby jakoś zimę przetrzymać i pojeździć. Sam natomiast jeszcze przed pierwszymi śniegami muszę co się da odczyścić i zamalować "podkładówką" żeby to jeszcze zimę jakoś przebiedziło, no chyba że znajdę zastrzyk pienieżny i dorwę jakąś pomoc blacharską i kawałek warsztatu wraz z zaprzyjaźnionym złomowiskiem .
Tak jak już pisalem foty postaram się jutro zamieścić jak tylko mi się uda je zrobić.
Zamieszcam fotki Fiacika "King'a".
Zdjęcia robione telefonem!
I jeszcze serce
Termostat własnej roboty. Nie wiem dlaczego ale w tym maluszku strasznie szybko psują się termostaty.
I co sądzicie o malcu?
Przemyślałem dziś sprawe i obgadałem z tatą, że na pierwszy ogień idzie kontrola układu hamulcowego tak żeby jakoś zimę przetrzymać i pojeździć. Sam natomiast jeszcze przed pierwszymi śniegami muszę co się da odczyścić i zamalować "podkładówką" żeby to jeszcze zimę jakoś przebiedziło, no chyba że znajdę zastrzyk pienieżny i dorwę jakąś pomoc blacharską i kawałek warsztatu wraz z zaprzyjaźnionym złomowiskiem .
Tak jak już pisalem foty postaram się jutro zamieścić jak tylko mi się uda je zrobić.
Zamieszcam fotki Fiacika "King'a".
Zdjęcia robione telefonem!
I jeszcze serce
Termostat własnej roboty. Nie wiem dlaczego ale w tym maluszku strasznie szybko psują się termostaty.
I co sądzicie o malcu?
#7 OFFLINE
Napisany 05 listopada 2007 - 20:00
Ty przynajmniej masz fajny rocznik ;]e tam
zawsze można uratować Przykładem jest mój
a tu gosc pisze ze nie ma na to kasy no to o co chodzi?
nikt ci tu nie podpowie jak za 100 zl wyremontowac nadwozie malucha
niestety smutne ale prawdziwe, masz podjedzone w sumie wszystkie elementy;]
BTW chetnie odkupie od Ciebie lusterko
#8 OFFLINE
Napisany 05 listopada 2007 - 20:11
Kasa to nie wszystko Sam się o tym pzrekonuje ponieważ nie mam czasu ani warunków od kąd się przeprowadziłem
No ale zgadzam się, że za 100 zł malucha nie wyremontujesz. Dodaj jedno 0 i możesz mysleć o blacharce ale bez malowania Kolejne 100 + 0 zeby wydłubać coś z silniczkiem, i nastepne 100 + 0 * 3 żeby mieć nowy lakierek
To tyle
No ale zgadzam się, że za 100 zł malucha nie wyremontujesz. Dodaj jedno 0 i możesz mysleć o blacharce ale bez malowania Kolejne 100 + 0 zeby wydłubać coś z silniczkiem, i nastepne 100 + 0 * 3 żeby mieć nowy lakierek
To tyle
#9 OFFLINE
Napisany 05 listopada 2007 - 20:21
Nie lusterka nie oddam
Autka tez sie nie pozbęde bo widzialem jak gorsze wraki juz remontowali. Kasy nie mam owszem ale teraz w tym momencie. Autko moze i faktycznie lepiej by bylo mieć nowe w lepszym stanie ale juz sie do tego przywiązałem, a jeżeli miałbym kupować to kupiłbym ale już co innego np. fiata 128 sport cupe.
Mam już plany co do niego i będziemy robić.
Autka tez sie nie pozbęde bo widzialem jak gorsze wraki juz remontowali. Kasy nie mam owszem ale teraz w tym momencie. Autko moze i faktycznie lepiej by bylo mieć nowe w lepszym stanie ale juz sie do tego przywiązałem, a jeżeli miałbym kupować to kupiłbym ale już co innego np. fiata 128 sport cupe.
Mam już plany co do niego i będziemy robić.
#10 OFFLINE
Napisany 06 listopada 2007 - 20:08
A właśnie wczoraj skonsultowałem się odnośnie tego lusterka, tzn. na drugą stroną ale niestety nie ma już w "magazynie" i sam będe musial pomyśleć nad nim. A tak wogóle to cały czs zatanawiam się nad szybą od eleganta i lusterkami ale jeszcze jest troche czasu do obmyślenia.
Dzięki szym_cios za slowa otuchy.
edit 07.11.2007
Wyszlo sloneczko dziś i ja wyszedlem przed blok żeby kuknąć do maluszka. Pod namową Ryby (jeszcze raz wielkie dzieki za rozmowe i cenne porady) ZMACAŁEM progi i wyglądają calkiem całkiem. Położylem się nawet pod autkiem i caly spód naprawde nie jest taki zły-na pierwszy rzut oka.
Troszkę jednak przeraziło mnie to:
i to co jeszcze zauważylem że ruda zaczyna szaleć po komorze spalania, na ścianie działowej pomiedzy komorą a kabiną.
Filtr powietrza oblukalem, nie jest nowy ale jeszcze w miare wygląda i filtr paliwa też ładniutki ale to dlatego że ma roczek. Zabralem się za świece ale deszcz mnie przegonił. Takie to są uroki pracy pod chmurką.
Dzięki szym_cios za slowa otuchy.
edit 07.11.2007
Wyszlo sloneczko dziś i ja wyszedlem przed blok żeby kuknąć do maluszka. Pod namową Ryby (jeszcze raz wielkie dzieki za rozmowe i cenne porady) ZMACAŁEM progi i wyglądają calkiem całkiem. Położylem się nawet pod autkiem i caly spód naprawde nie jest taki zły-na pierwszy rzut oka.
Troszkę jednak przeraziło mnie to:
i to co jeszcze zauważylem że ruda zaczyna szaleć po komorze spalania, na ścianie działowej pomiedzy komorą a kabiną.
Filtr powietrza oblukalem, nie jest nowy ale jeszcze w miare wygląda i filtr paliwa też ładniutki ale to dlatego że ma roczek. Zabralem się za świece ale deszcz mnie przegonił. Takie to są uroki pracy pod chmurką.
#15 OFFLINE
Napisany 07 listopada 2007 - 22:06
DAjcie chlopakowi szanse neich sie wykarze.. cuda sie zdarzaja przy odrobinie silnej woli zapalu ktory nei wygasnei i troszke kasy to bedzie jezdzilo wiele wiele lat.. koszt wymiany podlogi to naprawde zadna kasa .. przerobilem to miesiac temu i wiem ze do przelkniecia ..
#16 OFFLINE
Napisany 07 listopada 2007 - 22:12
Jak rdza jest tylko w tych miejscach to zle nie jest. A pas przedni to akurat taki mało drażliwy element.
#17 OFFLINE
Napisany 26 listopada 2007 - 11:17
No i była sobota remontowa.
Najpierw udalo mi się zdobyć na szrocie resor i bak prawie nowiutki bo jednoroczny (dawca by skasowany) za 30zł, facet chcial 40zł. Troche drogo ale w sobote już nie mialem jak marudzić, bo wszedzie już było pozamykane.
W sklepie kupilem nową sprężyne pod silnik (i tu mala prośba, gdzieś w w jakimś poście wyczytalem że można pod sprężyne wlożyć jakieś gumowe tulejki ale zapomniałem jakie i gdzie ten post jest wiec prosze podpowiedzcie) i nowe przewody paliwowe narazie zwykłe. Zapłacilem 12zł.
Następnie udaliśmy się do garażu zapożyczonego od teścia i tam dokonaliśmy rozboju. Wymiana resora ktory praktycznie tylko tam byl ale nie spełniał żadnych funkcji. Kontrola hamulców i tu odziwo wszystko wyglądalo na nowe więc zakończyło się tylko na przetarciu papierkiem szczęk i wytrzepaniu pyłu z bebna oraz potraktowaniu sprężyn WD40.
Potem wymiana baku i przewodów (odpowietrzenie, zasilanie i powrót) na nowe. Kontrola hamulcow z tyłu i tu w lewym tylnim kole okazało się że urwało mocowanie amorka w wahaczu oraz ze cylinderek jest praktycznie calkowicie zapieczony. Byla już 18,00 wiec pozostało mi tylko zalożyć beben z powrotem. Z drugiej strony w bebnie sytuacja podobna ale udało nam sie rozruszać cylinderek i łapki od ręcznego.
Uzupełnienie oleju w skrzyni (leje się z niej poprzez wałek), dokręcenie latającej osłony "zamachu". Wyminiliśmy gaźnik (co w niedziele okazało się niezbyt trafionym pomysłem) i kontrola świec, które koniecznie trzeba by było wymienić ale niestety na stacji paliwowej nie mieli takowych, a sklepy juz dawno pozamykane. Sprawdzenie luzu na zaworach, czyszczenie masy.
Jako, że w piątek wywaliłem wszystko ze środka, widzialem dokładnie w jakim stanie jesy podłoga. Jedni powiedzą że tragedia i lepiej jebnąć tym w krzeaki i iść do domu, a inni że to tylko kwestia kosmetyki. Fakt natomiast jest taki, że lewa szyna od fotela kierowcy na końcu już całkiem się zapada ale na to byłem przygotowany i wiedziałem o tym. W piątek odkryłem jeszcze jedną dziurkę w nakolu obok pedału sprzegła. Co najgorsze w sobotę na końcu pracy gdy latałem sylikonem dziury w podlodze (korek pod sidzeniem pasazera wyskoczył i go wklejałem), chcialem też zakleić tą małą dziurkę, która okazala się dziurą wielkości pięści co mnie zwaliło z nóg. Nie tylko mnie bo mój tata bardzo rozsądny czlowiek powiedzial że to nie ma sensu jeżeli tak sprawa wygląda i należy szybko tym za zlom zajechać puki to jeszcze może jeździć. Całą noc miałem myślenice co z tym robić i taki mi pozostało do dziś.
W niedziele odbyłem z moim kochaniem wycieczkę do "źródła", miejsca gdzie powstal mój maluszek prawie 14 lat temu. Trasa Nowy Targ - Bielsko-Biala 120km a następinie w niemilej aurze Bielsko-Biala - Krakow 120km. Dziękuje jedynie Bogu za moądrość jaką na mnie zesłał żeby nie klepać tego "nowego" resora bo napewno urwałbym niejednokrotnie zawieszenie.
W czwartek spot krakowski i tam najprawdopodobnie zostaną pojęte decyzje co do mojego maluszka.
Mój tata podczas pozyskiwania resora.
Najpierw udalo mi się zdobyć na szrocie resor i bak prawie nowiutki bo jednoroczny (dawca by skasowany) za 30zł, facet chcial 40zł. Troche drogo ale w sobote już nie mialem jak marudzić, bo wszedzie już było pozamykane.
W sklepie kupilem nową sprężyne pod silnik (i tu mala prośba, gdzieś w w jakimś poście wyczytalem że można pod sprężyne wlożyć jakieś gumowe tulejki ale zapomniałem jakie i gdzie ten post jest wiec prosze podpowiedzcie) i nowe przewody paliwowe narazie zwykłe. Zapłacilem 12zł.
Następnie udaliśmy się do garażu zapożyczonego od teścia i tam dokonaliśmy rozboju. Wymiana resora ktory praktycznie tylko tam byl ale nie spełniał żadnych funkcji. Kontrola hamulców i tu odziwo wszystko wyglądalo na nowe więc zakończyło się tylko na przetarciu papierkiem szczęk i wytrzepaniu pyłu z bebna oraz potraktowaniu sprężyn WD40.
Potem wymiana baku i przewodów (odpowietrzenie, zasilanie i powrót) na nowe. Kontrola hamulcow z tyłu i tu w lewym tylnim kole okazało się że urwało mocowanie amorka w wahaczu oraz ze cylinderek jest praktycznie calkowicie zapieczony. Byla już 18,00 wiec pozostało mi tylko zalożyć beben z powrotem. Z drugiej strony w bebnie sytuacja podobna ale udało nam sie rozruszać cylinderek i łapki od ręcznego.
Uzupełnienie oleju w skrzyni (leje się z niej poprzez wałek), dokręcenie latającej osłony "zamachu". Wyminiliśmy gaźnik (co w niedziele okazało się niezbyt trafionym pomysłem) i kontrola świec, które koniecznie trzeba by było wymienić ale niestety na stacji paliwowej nie mieli takowych, a sklepy juz dawno pozamykane. Sprawdzenie luzu na zaworach, czyszczenie masy.
Jako, że w piątek wywaliłem wszystko ze środka, widzialem dokładnie w jakim stanie jesy podłoga. Jedni powiedzą że tragedia i lepiej jebnąć tym w krzeaki i iść do domu, a inni że to tylko kwestia kosmetyki. Fakt natomiast jest taki, że lewa szyna od fotela kierowcy na końcu już całkiem się zapada ale na to byłem przygotowany i wiedziałem o tym. W piątek odkryłem jeszcze jedną dziurkę w nakolu obok pedału sprzegła. Co najgorsze w sobotę na końcu pracy gdy latałem sylikonem dziury w podlodze (korek pod sidzeniem pasazera wyskoczył i go wklejałem), chcialem też zakleić tą małą dziurkę, która okazala się dziurą wielkości pięści co mnie zwaliło z nóg. Nie tylko mnie bo mój tata bardzo rozsądny czlowiek powiedzial że to nie ma sensu jeżeli tak sprawa wygląda i należy szybko tym za zlom zajechać puki to jeszcze może jeździć. Całą noc miałem myślenice co z tym robić i taki mi pozostało do dziś.
W niedziele odbyłem z moim kochaniem wycieczkę do "źródła", miejsca gdzie powstal mój maluszek prawie 14 lat temu. Trasa Nowy Targ - Bielsko-Biala 120km a następinie w niemilej aurze Bielsko-Biala - Krakow 120km. Dziękuje jedynie Bogu za moądrość jaką na mnie zesłał żeby nie klepać tego "nowego" resora bo napewno urwałbym niejednokrotnie zawieszenie.
W czwartek spot krakowski i tam najprawdopodobnie zostaną pojęte decyzje co do mojego maluszka.
Mój tata podczas pozyskiwania resora.
Żyj aż do śmierci!
#20 OFFLINE
Napisany 26 listopada 2007 - 13:51
I tak i nie, bo jeżeli chodzi o blacharkę to jestem takiego zdania że na powolne robienie czyli tzw. dłubanine to jest czas w lecie gdzie malo wilgoci i cieplutko ale w zimie gdy sypie i wody w kolo pelno to trzeba szybko ratować bo inaczej rdza wpierdoli wszystko doszczętni i tyle bedzie z interesu.
Żyj aż do śmierci!